niedziela, 25 stycznia 2009

Rodos miasto cz.1


Jest ciepło, słońce pięknie oświetla morze i budynki.
Wstajemy rano po kolejnej przegadanej nocy z retsiną. Otwieram drzwi na taras, słońce już niecierpliwie zagląda i chce wejść dalej. Mamy jednak umowę ze słońcem, ja spokojnie wypiję kawę zanim wsiądę do samochodu, a później droga wolna, może zakraść się na nasz taras. Miasteczko powoli zaczyna się budzić, ktoś idzie po gazetę, Grek z dołu, który prowadzi restaurację zaczyna się powoli krzątać. Nawet już zdążył krzyknąć coś do przechodniów. Zastanawiam się tylko jak to się dzieje, że oni mają taką energię, przecież jeszcze nad ranem słyszałam jak podśpiewywał ze swoimi klientami.
Spokojnie kończę kawę i patrzę na morze. Właściwie ten widok, słońce oraz zapachy sprawiają, że czuje się świetnie i mogłabym na tym poprzestać, ale czeka na mnie miasto i kawałek historii... Dlatego odkładam filiżankę, bierzemy kluczyki do samochodu, zatrzaskujemy za sobą drzwi i jedziemy.
Wyspa jest mała więc już po chwili widać miasto Rodos. Z jednej strony drogi błękitne morze wręcz porażające swoim kolorem, z drugiej hotele, zwracam uwagę na hotel Hilton.
Parkujemy w pobliżu portu Mandraki. Po grecku jego nazwa oznaczała tyle co zagroda dla owiec. Nic dziwnego, kiedy spojrzeć na port z góry widać ramiona które zamykały w sobie stateczki. Już się cieszę, że porzuciłam taras. Rozpoznaje w tle figury łani i jelenia, które witały przypływających do portu. Myślę sobie, że to fantastyczne, tyle razy widziałam ten widok w różnych książkach, przewodnikach, a teraz tu jestem. Jelenia i łanię możecie też rozpoznać w herbie Rodos. W tym też miejscu miał stać Kolos Rodyjski. Idziemy na molo, podziwiamy port i rozmawiamy o tajemniczym Kolosie z Rodos, po chwili jednak ruszamy w stronę starych murów miasta po drodze odwiedzając jeszcze kościół prawosławny Evangelismós dawną główną świątynię zakonu Joannitów. Pamiętacie kiedy opisywałam Wam Zakopane, wspomniałam o tej niesamowitej energii i wyrażaniu uczuć przez południowców, tu właśnie, nie pierwszy już raz w Grecji, widzę kobietę która wpada do kościoła głaszcze z uśmiechem ikonę i idzie dalej może na zakupy? To robi wrażenie, ta bliskość, spontaniczność...

Brak komentarzy:

Fundacja Anny Dymnej „Mimo Wszystko”
Website counter

Nasze e-Książki
Foodle.pl
Blog jest mojego autorstwa i podlega prawu autorskiemu.

USTAWA z dnia 4 lutego 1994 r. o prawie autorskim i prawach pokrewnych

Art. 115. 1. Kto przywłaszcza sobie autorstwo albo wprowadza w błąd co do autorstwa całości lub części cudzego utworu albo artystycznego wykonania, podlega karze pozbawienia wolności do lat 2, ograniczenia wolności albo grzywny.