czwartek, 25 września 2008

Jedwabna herbata


Można powiedzieć, że wypiłam morze herbaty. Różne smaki i aromaty od tych, które przyjechały do mnie z dalekich egzotycznych podróży, po te które sama łowię na sklepowych półkach i chyba tylko mój mąż wie jak ciężko mnie powstrzymać przed kupnem następnej.
Nie uważam się za znawcę kuchni ani herbaty. Broń Boże! Ja po prostu lubię smakować i cieszę się kuchnią w szerokim znaczeniu i wszystkim tym co się z nią łączy. Nigdy nie traktowałam gotowania jako zło konieczne, które jakoś trzeba przetrawić, żeby nakarmić rodzinę. Przeciwnie, uważam że jeśli żeby żyć trzeba jeść, a tym samym gotować, to należy czerpać z tego maksimum przyjemności.
Może jest tak, bo jestem genetycznie skażona ;-) w końcu mój pradziadek był szefem kuchni w pewnej restauracji, ale o tym innym razem.
Teraz pora na herbatę.
Prawdopodobnie herbata jest dziełem przypadku. Przypadkowo zalane liście i odkrycie naparu miało miejsce w Chinach jeszcze przed naszą erą. Nie chcę jednak pisać o historii herbaty chociaż jest ona bardzo ciekawa, chociażby ze względu na jej znaczenie w rytuałach różnych kultur. Cały czas herbata ma duże znaczenie w tradycji chińskich zaślubin.
Dla zwykłego „zjadacza chleba” herbata znaczy prawie tyle co zagotować wodę i zalać. Zapominamy o tym, że każdą herbatę parzy się inaczej, a często zbrodnią dla smaku i aromatu jest „chlupanie" po niej jeszcze gotującą się wodą. Nie będziemy z pewnością chińskimi magami, nie mamy czasu na medytację nad i przy herbacie, ale przynajmniej czytajmy to co napisał producent na opakowaniu. Ja mam w kuchni termometr specjalnie do parzenia herbaty i przyznaje, że korzystam z niego rzadko ale są herbaty, dla których lubię się zatrzymać ;-)
Kiedy spędzaliśmy deszczowy weekend w Jeleniej Górze, mieliśmy okazję odkryć bardzo dobrą herbatę, która podawana jest w jedwabnych torebkach. Być może jest to odkrycie tylko dla mnie, ale herbata jest naprawdę smaczna, dlatego postanowiłam o niej wspomnieć. Zjedliśmy obiad i wybraliśmy się na kolejny mokry spacer, po którym należało się rozgrzać aromatyczną herbatą. I jest, oto ona: herbata firmy Harney and Sons. Pyszna! Herbata, przy której miło się gawędzi bo wspaniale smakuje. Herbata godna konesera. W tle miło gra muzyka, a my siedzimy w przytulnej herbaciarni przy Jeleniogórskim rynku, po którym od czasu do czasu przechodzi ktoś ukryty pod parasolem. Jest fantastycznie :-)
Niestety ciężko ją dostać, dlatego wszystkim, którzy chcą spróbować tej herbaty podaję adres sklepu internetowego:

http://www.sklep.libracafe.pl/

Smacznego! Czas na herbatę...

Jelenia Góra


To miasto, do którego wrócimy.
Mimo deszczowego weekendu, który przeżyliśmy w okolicach Jeleniej Góry i licznych spacerów w deszczu jest to miejsce, które przyciąga. Miasto zaskakuje i kryje w sobie wiele możliwości spędzenia wolnego czasu.
Tak na prawdę można powiedzieć, że zyskiwało w naszych oczach z każdą minutą, którą tam spędziliśmy. Z pewnością podoba się wielu osobom chociażby ze wzglądu na bliskość gór, które widać przy dobrej pogodzie. To świetny punkt wypadowy do wielu mniejszych sąsiednich miasteczek takich jak Lubomierz, w którym odbywa się „Festiwal Kargula i Pawlaka” i gdzie kręcono wiele Polskich filmów, ale o tym przy innej okazji.
Warto tu przyjechać po to żeby zobaczyć fontannę z barokowym posągiem Neptuna. To spore zaskoczenie dla miłośników Gdańska, którzy odwiedzając miasto położone u podnóża gór spotykają mitologicznego boga wód na Jeleniogórskim rynku. Figura ta to nie przypadek, ma ona symbolizować szerokie kontakty miasta ze światem.
Miasto kiedyś otoczone grubymi murami dzisiaj każe szukać pozostałości z obronnych fortyfikacji, których resztki zostały wplecione w liczne zabytki. Częścią umocnień jest piękna Brama Wojanowska, której nie sposób nie zauważyć. Wyznaczała ona kiedyś granicę średniowiecznego miasta.
Na nas duże wrażenie zrobił Kościół Podwyższenia Krzyża Św. zbudowany na planie krzyża. Wewnątrz Kościoła trzykondygnacyjne są galerie. Mimo trwającej mszy kiedy odwiedzamy świątynię odnosimy niesamowite wrażenie, a także zaskoczenie ponieważ po wejściu do Kościoła nie widzimy kapłana. Można powiedzieć, że siedzi za zakrętem, a to właśnie przez specyficzne rozplanowanie świątyni.
W okolicach miasta warto zobaczyć uzdrowisko Cieplice, zamek Chojnik zbudowany w XIV wieku przez księcia Bolka, tama Pilchowicka i wiele innych atrakcji.
Warto przyjechać!

wtorek, 23 września 2008

Pudding ryżowy



Właśnie jestem przeziębiona i przypomniałam sobie jak to przyjemnie było kiedy byłam mała, a przeziębienie powodowało, że człowiek mógł dostać od dziadków nawet gwiazdkę z nieba po to tylko, żeby dzielnie znosić chorobę.
Chociaż mój mąż dobrze się mną zajmuje J i mogę leżeć pod kocem to jednak korciło mnie, żeby zrobić coś słodkiego i wejść ponownie pod koc.
W kuchni pachniało powidłami śliwkowymi, które smażył mój mąż i ten kwaskowaty smak sprawił, że zrobiłam cytrynowy pudding ryżowy.

Składniki:

2 cytryny
1 l mleka
250 g krótkoziarnistego ryżu
100 g cukru pudru
1 laska wanilii, połamana (może być łyżeczka cukru z prawdziwą wanilią)
szczypta soli
4 łyżki serka mascarpone lub 130 ml. śmietanki 36%

Przygotowanie:

Ryż z mlekiem doprowadzić do wrzenia, po czym zmniejszyć ogień.
Zetrzeć skórkę z cytryn.
Do mleka dodać cukier puder i wanilię.
Dodać otartą skórkę z cytryn i wyciśnięty z nich sok.
Gotować ok. 30 min, aż pudding będzie gęsty.
Na koniec dodać serek mascarpone i wmieszać.
Można podawać ciepły lub schłodzony.
Jeśli jest byt gęsty można delikatnie podlać mlekiem.

Smacznego!!!

niedziela, 21 września 2008

Małże w sosie z białego wina i masła



małże białe
100 ml białego wina wytrawnego
1 duża cebula
3 ząbki czosnku
3 łyżki masła
2 łyżki oliwy z oliwek
sól do smaku
cytryna

Przygotowanie:
Cebulę pokroić w drobną kostkę i zeszklić na oliwie, dodać wyciśnięty czosnek, wymieszać i zalać 50 ml wina, przyprawić szczyptą soli, a następnie dodać 2 łyżki masła.

Na tym etapie musimy mieć przygotowane małże, które wcześniej wrzuciliśmy na wrzątek na minutę do dwóch, odcedziliśmy i skropiliśmy sokiem z cytryny

Małże przesypujemy na patelnię i delikatnie mieszamy. Po 5 min zalewamy pozostałym winem i ściągamy z ognia po 2 min.
Małże przekładamy na talerz i ozdabiamy łyżką masła.

Pychota!!!!!!!!!!!

sobota, 20 września 2008

Pizza z kukurydzą

Niestety nam również zdarza się zamówić pizzę i często bardzo żałuję tego, że nie mogłam się wcześniej zorganizować i zjeść własnej domowej pizzy. Takie sytuacje mają miejsce na szczęście tylko późno w nocy.
Kiedy planuję wyjście z domu, a wiem że w tym czasie powinnam przygotować nam obiad, wtedy przygotowuję pizzę i nie mam tu na myśli kupna gotowego spodu pizzy, na którym rozkładamy tzw. przegląd tygodnia ale samodzielnie zrobione ciasto.
Ile razy wpadamy do domu, żeby później wyjść szybko na zakupy możemy wykorzystać ten przepis na pizzę, a po powrocie nagrzać piekarnik i gotowe.
O takich przepisach myślę sobie czasami, że robią się same, a my w tym czasie możemy zająć się czymś innym, nie koniecznie kuchnią.


Składniki ciasta:

400g mąki
1 łyżeczka soli
20 g drożdży (ja używam często drożdży instant – 1 opakowanie)
250 ml. letniej wody
3-4 łyżki oleju

Drożdże rozpuszczamy w wodzie i mieszamy składniki wygniatając ciasto.
Ciasto zostawiamy na 2 godziny do wyrośnięcia, a w tym czasie robimy wszystko na co mamy ochotę.

Sos :
1 cebula (zeszklić)
1 puszka pomidorów w kawałkach
2 ząbki czosnku (wyciśnięte)
3 łyżki koncentratu
pieprz i sól do smaku
1 czubata łyżeczka oregano

Wszystko połączyć z zeszkloną cebulą i podgrzewać 5 min.

Dodatki:

oczywiście mogą być wg uznania

Ja użyłam:
1 puszka kukurydzy
250 g sera mozzarella

Jak widać moja pizza nie atakowała mnogością dodatków.
Przygotowanie takiego obiadu jest na pierwszy rzut oka strasznym zamieszaniem, ale jak się sami przekonacie zrobienie domowej pizzy wcale nie jest trudne i czasochłonne.
Kiedy już załatwimy swoje sprawy ;-) ciasto dzielimy na 4 części rozwałkowujemy cieniutko na placki o średnicy ok. 25 cm, nagrzewamy piekarnik, smarujemy ciasto sosem, układamy dodatki i gotowe.
Tą pizzę piekę na kratce w temperaturze 250 stopni przez 15 min. (zazwyczaj w 2 turach)

Smacznego!!!!

niedziela, 14 września 2008

Ciasteczka czekoladowe Łasucha i Okrąglaki do słoja





Ostatnio kupiłam słój na ciastka.
Lubię kiedy w naszej kuchni czekają na nas jakieś domowe ciasteczka. Takie słodkie niespodzianki do herbaty, kawy albo mleka. Lubię takie podjadanie kiedy jeszcze na moment wieczorem wyskakujemy z łóżka bo nasze brzuchy nie chcą jeszcze spać. Tak dzieje się szczególnie wtedy gdy na dworze jest zimno, ksiązka ciekawa albo co się rzadko zdarza dobry film.
Boję się tylko, że słoik będzie otwierany za często przez mojego łakomczucha.


Ciasteczka czekoladowe Łasucha

½ łyżeczki sody
½ łyżeczki proszku do pieczenia
115g cukru pudru
30 g kakao
300 g mąki
180 g miękkiego masła
ok. 70 ml mleka

Wszystkie składniki wymieszać i zagnieść ciasto.
Szklanką lub foremką wykroić kółka ale tak na prawdę wystarczy robić kulki wielkości orzecha włoskiego i rozgniatać z nich kółka.
Piec najpierw 5 min. w temperaturze 170 stopni, a później ok. 10 min. w temp. 150 stopni.

Smacznego!



Okrąglaki z piegami (15 sztuk)

składniki:

200 g mąki
1 jajko + 3 łyżki mleka
1 ½ łyżki cukru
50 g miękkiego masła
50 g małych rodzynek
50 ml mleka
szczypta soli

Przesianą mąkę połączyć z masłem, solą, cukrem, mlekiem.
Jajko ubić z 3 łyżkami mleka, a następnie połączyć z resztą składników.
Ciasto wyrobić z rodzynkami. Rozwałkować na grubość ok. 1 cm.
Wycinać krążki. Nasmarować blachę tłuszczem i nagrzać piekarnik do 190 stopni.
Układać ciastka na blachę i piec 10 – 15 min.

Smacznego!

Kaczka z farszem


Ostatnio spędziliśmy bardzo miły dzień z naszą rodziną. Dzień z rodziną to również rodzinny obiad. A jeśli rodzinny obiad to kaczka, kopytka, sałatki i buraczki.
Mieliśmy dużo szczęścia bo do naszej brytfanki wpadła tzw. kaczka ogrodowa ;-) czyli taka, która miała możliwość ujrzeć słońce i zieloną trawę. Taką też polecam wszystkim szczególnie pasjonatom szybkich zakupów w supermarketach i zdobywcom wszystkich drobiowych promocji. Możliwe, że również Wy znacie kogoś kto zna kogoś u kogo biega taka kaczka.
Zapraszam do przygotowania rodzinnego obiadu.


Składniki:

kaczka

½ butelki czerwonego półwytrawnego wina
słonina do obłożenia kaczki

farsz:
150g wątróbki kurzej
150g wątróbki indyczej
2 średniej wielkości marchewki
1 duża cebula
300g boczku wędzonego
5 dużych pieczarek
1 łyżeczka pieprzu
½ łyżeczki słodkiej papryki
sól do smaku



Przygotowanie:

Sprawioną kaczkę nacieramy solą i majerankiem.
Cebulę kroimy drobno i podsmażamy dodając pokrojone pieczarki.
Kiedy cebula i pieczarki zmiękną odsuwamy je na bok, a na drugiej połowie patelni zaczynamy smażyć wątróbkę. W garnku gotujemy obraną marchewkę (nie musi być bardzo miękka) Na drugiej patelni podsmażamy boczek. Kiedy będzie miał chrupką otoczkę odstawiamy. Wszystko po usmażeniu miksujemy: cebulę, pieczarki, wątróbkę, boczek i marchew. Tak przygotowany farsz doprawiamy pieprzem, solą, papryką.
Oczywiście można zrobić bardziej pikantny.

Przygotowanym farszem nadziewamy kaczkę i ją zamykamy szpilkami.
Okładamy górę słoniną wtedy mięso nie wyschnie, a kaczka nie będzie żylasta.
Pieczemy w 200 stopniach przez 1,5 do 2 godzin. Co jakiś czas polewamy powstałym sosem.
Oczywiście przed wstawieniem do pieca brytfankę i kaczkę natłuszczamy olejem lub oliwą. Na 40 min przed wyjęciem kaczkę polewamy winem. W ten sposób uzyskamy pyszny sos.

Smacznego!
Posted by Picasa

środa, 10 września 2008

Jesienne placuszki z dyni



Jesienne placuszki z dyni

Składniki:


150 g dyni
100 g cukini
100 g mąki
1 jajko
pieprz i sól do smaku


Obieramy dynie i cukinie. Pozbawiamy środka ( pestek).
Warzywa krótko miksujemy i przekładamy do sitka , żeby pozbawić soku.
Łączymy wszystkie składniki tak aby powstała masa o konsystencji gęstej śmietany.
Smażymy jak placuszki ziemniaczane.
Smacznego!
Posted by Picasa
Posted by Picasa

Jesienne powitanie






Każda pora roku jest piękna, trzeba tylko umieć spojrzeć pozytywnie na to co widzimy za oknem. Teraz nie możemy jeszcze narzekać na szare dni, przeciwnie trzeba korzystać z promieni wrześniowego słońca i na nowo zakochać się w żółtych oraz bordowych liściach szeleszczących pod nogami. Podziwiać ostatnie kolorowe kwiaty.

Ja uwielbiam hortensję, rosła u mojej babci, a ma ją w ogrodzie również moja mama. Cieszę się jej kwiatami bo jest niezwykła, kwitnie kiedy większość kwiatów już dawno przekwitła.

Chociaż jesień puka pomału do drzwi cieszę się z tych wszystkich kolorów i czekam na prawdziwe jesienne barwy. W kuchni pachnieć będzie późnymi jabłkami, gruszkami i grzybami, a na dworze opadającymi z drzew liśćmi oraz jesiennym słońcem.

Chyba już jestem gotowa na swetry i spacery ;-)
Posted by Picasa

środa, 3 września 2008

Indyjski Naan


To indyjskie pieczywo jest jedną z ulubionych przekąsek mojego męża.
Robi się szybko i równie szybko znika z talerza, a rozbiegane oczy szukają jeszcze jednej porcji. Można je podać do wielu dań. My na wieczorne podjadanie robimy do niego sosy czosnkowe, paprykowe lub z awokado. Jednak równie dobrze smakuje z oliwą z oliwek.
Gliniany Tandoor (indyjski piec) z pewnością sprawia, że pieczywo smakuje najlepiej ale my z powodu jego braku wykorzystamy nasz piekarnik.
Do dzieła! Może i Wy zdążycie przygotować go przed filmem. Zapraszam do przygotowania ciasta. Po przerwie reklamowej będziecie zajadać ciepły indyjski chleb.


Składniki:

1 szklanka mąki
2 łyżki oliwy z oliwek
1 bardzo płaska łyżka soli
1 płaska łyżka cukru
ok. 150 ml mleka

Przygotowanie:

Mąkę połączyć z solą i cukrem. Dodać mleko i oliwę.
Wszystko dobrze zagniatać kilka minut, aż ciasto będzie gładkie.
Uformować kulkę i odstawić w ciepłe miejsce na godzinę.
Później podzielić ciasto na cztery części.
Piekarnik na funkcji grill nastawić na maksymalną temp. zostawiając blachę w środku.
Ciasto rozwałkować na 4 placki. Ja w trakcie wałkowania posypuje je oregano lub świeżą bazylią.
Wsadzić do piekarnika i piec ok. 5 min.
Placki muszą być rumiane.

Smacznego!!!!!!!!
Posted by Picasa

wtorek, 2 września 2008

Kreta Chania



Posted by Picasa

Ucztować jak Kreteńczycy


Spożywanie posiłków w greckiej tawernie to jedna z najwspanialszych uczt.
Wysoka jakoś produktów na Krecie sprawia, że najprostsze dania smakują wyśmienicie.
Jedna z najlepszych na świecie oliw z oliwek, czego zresztą nie można przy Kreteńczykach podważać, wspaniałe warzywa i wyjątkowe pachnące Kretą wina. Wszystko to sprawia, że godzinami możemy siedzieć przy stole.
Jedzenie obiadu o godzinie 13:00 jest największym nieporozumieniem. Obiad Grecki to późniejsze godziny, wiele osób przychodzi do Tawerny wieczorem z całymi rodzinami i znajomymi. Zamawiane są wtedy ogromne półmiski, przy których długo siedzą biesiadnicy. Zwykle rodziny przychodzą do zaprzyjaźnionych tawern wtedy możemy zaobserwować, że miejscowi nawet nie korzystają z menu, a obsługa zawsze wie co podać :-)
Ucztować jak Kreteńczycy, to z pewnością zamawiać jak największą ilość dań i próbować, próbować... Tylko turyści przeważnie zamawiają gotowe zestawy i deser.
W dużych ośrodkach turystycznych nie doświadczy się jednak tradycyjnego biesiadowania. Żeby przeżyć ucztę regionalnych, tradycyjnych potraw należy szukać miejsc dalekich od turystycznych wylęgarni.
Należy pamiętać o tym, że przysłowiowe wylizanie talerzy świadczy o naszym skąpstwie, a tradycją jest pozostawienie na talerzu resztek.
Kolejnym zwyczajem jest też pozostawianie talerzy po kolejnych zjedzonych posiłkach i nie należy wcale patrzyć z wyrzutem na kelnera, który doniesie nam kolejny półmisek. Jest to pewna odwrotność „wylizywanych talerzy” świadcząca o zamożności i zadowoleniu z kulinarnych umiejętności miejscowego kucharza.
Przy greckiej mentalności, nastawieniu do życia to naprawdę nie sprawia większego problemu. Nie zastanawiajmy się też co jest na rachunku bo i tak nic z tego nie zrozumiemy, za wyjątkiem osób znających język grecki.
Zamawiając rybę bierzmy pod uwagę to, że jest to jeden z droższych posiłków szczególnie wtedy gdy nie uprzedzimy kelnera, że zjemy tyle i tyle gram. W większych restauracjach kilogram ryby kosztuje 35 do 40 euro.
Do posiłków nie odmawiajmy sobie wina, a niespodzianka, o której poinformuje nas obsługa jest często pysznym deserem, ale miejsc gdzie zostaniemy poczęstowani czymś za darmo jest zazwyczaj nie wiele, a prezenty zostaną ujęte w rachunku .
Grecka kuchnia jest wyjątkowa, a smaki niezapomniane, ludzie niezwykli i dlatego próbujmy i cieszmy się życiem.
Kreta jest wyspą kulinarnych doskonałości, tradycji, fantastycznych przypraw, tańca i muzyki ale o tym następnym razem.
Posted by Picasa
Fundacja Anny Dymnej „Mimo Wszystko”
Website counter

Nasze e-Książki
Foodle.pl
Blog jest mojego autorstwa i podlega prawu autorskiemu.

USTAWA z dnia 4 lutego 1994 r. o prawie autorskim i prawach pokrewnych

Art. 115. 1. Kto przywłaszcza sobie autorstwo albo wprowadza w błąd co do autorstwa całości lub części cudzego utworu albo artystycznego wykonania, podlega karze pozbawienia wolności do lat 2, ograniczenia wolności albo grzywny.