Chcecie nacieszyć się widokiem błękitnego morza? Pospacerować, poprawić sobie humor opalenizną, poznać kawałek historii i dać się oczarować legendom? – jak zwykle wysyłam Was do Grecji, a dokładnie na największą wyspę Dodekanezu czyli na Rodos. Jest to trochę inna wyspa od wspominanej przeze mnie wcześniej Krety, jednak jej grecki charakter z wpływami Turcji, która jest dosłownie za rogiem (odległość do niej to ok. 20 km) jest wszędzie wyczuwalny. Zacznijmy od tego, że wyspa jest mała i można ją bez problemu okrążyć samochodem w jeden dzień. Wynajem samochodu to żaden problem, a są tu miejsca, gdzie dzięki autku 4x4 poczujecie się komfortowo. Baza noclegowa zadowoli każdego, ja jednak uważam, że nieporozumieniem jest mieszkanie w miejscu gdzie tłoczy się mnóstwo ludzi, chyba że jest to stare miasto, dla którego robię wyjątek ;-) Myślę, że najlepiej wypoczniecie tam gdzie można kosztować regionalne dania i produkty, a za oknem widok powoduje, że nie musicie wcale obracać fotela, bo widok pochłania na długie godziny. Wtedy też możecie rozmyślać jak to też było z tym Kolosem z Rodos? ;-)
Teraz kładę się spać :-) ale rodyjski wątek będę z pewnością kontynuować.Hmm... mam nadzieję, że nie przyśni mi się Kolos w dodatku nagi ;-)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz